Dzisiaj mamy poniedziałek, pierwszy sierpnia - dzień jak każdy inny - ludzie spieszą się do pracy, dzieci biegają po podwórkach (w końcu są wakacje i nie pada...), samochody jeżdżą po ulicach. Można by powiedzieć że to zwykły szary dzień bez większego znaczenia....ale tak powiedzieć nie można. Nie może tak powiedzieć warszawiak, nie może tak powiedzieć nikt kto jest z tym miastem związany i darzy je mniejszym lub większym uczuciem. Dzisiaj jak co roku dokładnie o 17:00 w całym mieście zawyły syreny, samochody się zatrzymały, ludzie przystanęli w biegu, na chodnikach, na ulicy, pod sklepami. Na krótką chwilę wszyscy złączyli się myślami z tymi, którzy 67lat temu ruszyli do wielkiego powstańczego zrywu przeciwko okupantowi, z tymi, którzy oddali życie za ojczyznę, za kolegę, za brata, za ojca, syna, córkę...złożyli najwyższą ofiarę na ołtarzu wolności abyśmy my byli wolni. Niektórzy uważają, że była to wielka katastrofa i niepotrzebna ofiara. Nie mi to oceniać....nie było mnie tam, nie czułem tego co oni... Mimo, że było to tak dawno i w okresie okupacji nikt z mojej rodziny nie mieszkał w Warszawie to całym sercem podziwiam tych ludzi - ich odwagę, bezinteresowność, dumę i honor. Walczyli i ginęli tysiącami, walczyli mimo przeważającej siły wroga zarówno pod względem wyszkolenia jak i uzbrojenia. Warszawa okupiła to całkowitym zniszczeniem ale z czasem podniosła się z gruzów....
Chwała poległym.
5DmkII+24-70/2.8L, 50mm, ISO2000, f3.5, 1/80s